Nowa poprawność językowa

Żyjemy w XXI wieku. Świat wokół nas się stale zmienia i ma to wpływ na wszystkie dziedziny naszego życia. Zmienia się także nasz język i nie mam tu na myśli tylko slangu czy współczesnego języka młodzieżowego. Nasz język coraz bardziej jest dominowany przez swoiście pojmowaną poprawność polityczną.  I coraz częściej mam wrażenie, że popadamy w coraz większą przesadę.
Cóż, jako dziecko w szkole recytowałam wierszyk o mieszkającym w Afryce murzynku Bambo i nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy, że jest to rasistowskie. Czy to brak empatii? Raczej nie wydaje mi się, po prostu kolor skóry nie miał dla mnie znaczenia. I nie wiem, czy taka przesadna troska nie wywołuje wręcz przeciwnego efektu – jeżeli kogoś musimy traktować ze specjalną troską, to znaczy, że wcale nie jest nam równy.

W naszej polszczyźnie za to coraz więcej feminitywów. Mimo, że jestem kobietą, jakoś wcale nie jestem ich fanką. Szczególnie razi mnie słowo ministra. Skoro jest lekarka, profesorka, fryzjerka, kasjerka – czy nie powinno być raczej ministerka? Można to jednak jakoś przełknąć, chyba nie mamy wyjścia. Jak daleko to zajdzie? Kilka dni temu usłyszałam wypowiedź jakiejś dziennikarki, która komentując zaprzysiężenie dwutygodniowego rządu Morawieckiego oburzyła się stwierdzeniem prezydenta, że w rządzie jest dużo pań. Nie podobały jej się te panie, to zbyt protekcjonalne –  powinien powiedzieć kobiety. Właściwie nawet nie wiem, jak to skomentować? Chyba dochodzimy do paranoi.

Choć ostatnio pojawiło się  nowe zjawisko – językowe ukrywanie płci. Pierwszy raz usłyszałam to w TVN24 w programie Radomira Wita. Jedna z  przedstawicielek młodego pokolenia, mówiąc o szkole i kadrze nauczycielskiej używała określenia osoby nauczycielskie. W pierwszej chwili nawet myślałam, że się przesłyszałam, ale później powtórzyła to kilka razy. Krótko potem trafiłam na przedwyborczą konferencję KO i prezentację San Kocoń (osoba niebinarna) z partii Zieloni.

Jestem neutralne w stosunku do płci żeńskiej i męskiej. 
Zaimków “ono” zaczęłom używać prawie dwa lata temu. Nie znałom ich wcześniej, a przecież nie odkryłom Ameryki, bo takie zaimki w języku polskim istnieją od wieków.

Nie wiem, czy takich przypadków jest więcej, ale mówienie o sobie w 3.osobie brzmi dla mnie dziwnie, a odmiana czasowników – wręcz karykaturalnie. Nie jestem transfobką, ale językowo to jakiś koszmarek. Choć kto wie, czy w tym właśnie kierunku nie powędrujemy? Ostatnio nawet z trybuny sejmowej  poseł Zembaczyński zwracał się nie do posłanek i posłów, a do osób poselskich.

A na  koniec niby drobiazg, ale stale budzi moje zdziwienia. Tym razem chodzi o słowo pisane. Zawsze pisząc do kogoś (również w internecie) zaimków w drugiej osobie używam z wielkiej litery czyli np. Tobie, Was, Ciebie itp. Od dłuższego czasu zauważam, że coraz częściej podkreśla się zaimki nie w drugiej, a w pierwszej osobie. Czyli np. jaka u was pogoda, bo u Nas pada śnieg.

Chyba się starzeję, ale za moich czasów tak nie było. Za to dużą uwagę przywiązywano do ortografii i interpunkcji, ale to już zupełnie inna bajka. 

 

14 komentarzy do “Nowa poprawność językowa”

  1. Kiedyś też mnie irytowalo. Do czasu , kiedy dotarło do mnie, że ja, przekonana o równości płci, nieświadomie dyskryminuję kobiety. Nie widziałam tego, dopóki bliska kobitka nie założyła sobie alternatywnego konta z męskim zdjęciem i imieniem. Wiedząc, że to ona – i tak komentarze z męskiego profilu odbierałem jako mądrzejsze i bardziej wartościowe. Wbrew sobie.
    Dlatego rozumiem, że na podobnej zasadzie można nie zauważać dyskryminacji w słowie murzyn , choć jego źródłosłów jest równie niemiły jak “ciapaty”. A co do reszty – mądrzejsi napisali lepiej ode mnie : https://mitologiawspolczesna.pl/zenskie-koncowki-kwestia-zycia-smierci/

    1. Tak, też zakładam, że nieco bagatelizuję problem, nie odczuwając go osobiście. I wiem, że początki są trudne, ale jednak takie gwałtowne wtłaczanie nowomowy kojarzą mi się z hasłem “kobiety na traktory” w czasach głębokiej komuny.
      Przeczytałam tekst pod linkiem. Ciekawy, na pewno jest w tym sporo racji. Jednak żadnym rozwiązaniem nie jest tu chyba wprowadzenie “manekinów kierujących” z parametrami uśrednionymi pomiędzy kobietą i mężczyzną.

      1. Ciekawe to przywołanie komuny, która rugowala feminatywy z polszczyzny – i był to jakiś lokalny wybryk, bo Czesi uparcie je stosowali , a nawet rownie uparcie dokladali i dokladają żeńskie końcówki do nazwisk obcokrajowców, np. Kim Basingerova…

        1. U nas ma to swoje staropolskie tradycje i było kiedyś powszechnie stosowane np.Rodziewiczówna czy Orzeszkowa.
          Co ciekawe – prawa strona często używała zwrotu Kopaczowa w odniesieniu do Ewy Kopacz.

  2. Podobno smsy starszych osób poznaje się po tym, że używają w nich dużych liter i znaków interpunkcyjnych. Jednak brak tych ostatnich może zmieniać kompletnie treść smsa. Duże litery, poza imionami własnymi, zaczęłam sobie odpuszczać.

    1. Ja staram się jeszcze zachować tę zasadę. Robię to z szacunku dla drugiej osoby i dlatego zupełnie nie rozumiem skąd się wzięło to podkreślanie samego siebie.

      1. Też staram się pisać z dużej litery “Tobie, Ciebie, Ty……” nie tylko z szacunku dla adresata, alei dla siebie i czytelników. Jednak od czasy inwazji komputerów i sieci, coraz trudniej mi w tym wytrwać.

  3. Przepraszam Czy nie ważniejszym jest
    ” aby język giętki, powiedział wszystko, co pomyśli głowa…”
    Jaki to procent suwerena zdaje sobie sprawę ze
    “Nasz język ojczysty ma bowiem bardzo bogatą historię, która zapisała się w jego ortografii, fleksji, składni, fonetyce, frazeologii oraz leksyce. ”
    Mimo ze w szkołach “tumanili nauką daremną”
    Posługujemy się nim na co dzień, sięgając do różnych jego odmian, w zależności od sytuacji oraz celu jaki chcemy osiągnąć, komunikując się z innymi ludźmi.
    Jaki to procent “suwerena” stoi przed tym nie- lada problemem i zastanawia się , która forma wyrazu jest poprawna, czy też jak uniknąć ortograficznej gafy
    Zgrzyta mi to w zębach źle brzmi w uszach
    Ale dopóty rozmówca nie wciska mi kitu i nie nawija makaronu na uszy lub lżę jak Morawiecki!!
    I teraz fundamentalne pytanie Jeśli lekcji “religii” jest w szkołach więcej niż “fizyki,chemii czy biologii”łącznie.To gdzie w niej miejsce “na polaka?”

    1. Pomijając szkołę moim zdaniem dużą niechlubną zasługę w tym zakresie ma też zanikająca kultura czytania książek. Kiedyś się czytało bardzo dużo i to jednak wykształcało pamięć tekstu. Filmiki na YT tego nie zastąpią.

  4. Moje dzieci baaardzo chciały mieć na głowie hełmofony, ja w dzieciństwie na głowie miałem pilotkę.
    W języku polskim istnieje wiele słów o wielu znaczeniach. Najbardziej znanym takim słowem jest słowo “zamek”. Nigdy nie zastanawiałem się nad tym, które znaczenie było pierwotne – zamek warowny, zamek z kluczem w drzwiach czy zamek błyskawiczny. Intuicja i wiedza historyczna podpowiada, że zamek błyskawiczny pojawił się dużo później niż zamek warowny. Dlaczego? Ponieważ między obiektami opisywanymi tym słowem jest duży upływ czasu, jednak dla mnie – 70-latka – pojawienie się zamka błyskawicznego i zamku warownego jedno i drugie to wydarzenia historyczne.
    Zauważcie przy okazji różnice w dopełniaczu tego rzeczownika.

    Z feminatywami jest inaczej – powstają na naszych oczach. Jeszcze nie powstały zasady ich konstruowania. Z bardzo wieloma będziemy mieli nie lada kłopot.
    Wszyscy wiemy kto to jest sołtys. Zgodnie z zasadami języka polskiego, jego żona to sołtysina lub sołtysowa. Jego córka to sołtysianka. dla pani sołtys pozostaje słowo “sołtyska”.
    Gdybym był kobietą, zdecydowanie wolał(a)bym być panią sołtys.
    Chyba najprościej byłoby pozostać przy nazwie profesji. Stolarz to stolarz, a stolarka to jego rękodzieło. Myślę, że pani stolarz, też wykonałaby równie piękną, a może i piękniejszą stolarkę.

    Nie jestem jednak purystą. Kiedyś słowo “kutas” miało bardzo ozdobne znaczenie (patrz u Mickiewicza). Może i kiedyś wszyscy zapomną o tym, że pilotki nosiło się na głowie a dziś pilotki zaprasza się na kawę.

    1. Córkę sołtysa nazwałabym raczej sołtysówną.
      Kiedyś lubiłam się bawić znaczeniem różnych słów. Inspirowało mnie bardzo pokrewieństwo różnych osób w rodzinie typu teściowa, świekra, stryj, stryjenka stryjna itp.
      Tak, pewnie z czasem przyzwyczaimy się do feminitywów również.

      1. “Sołtysianka” czy “sołtysówna”. Ścierają się tu dwie szkoły – Otwocka i Falenicka.
        Ja nie pretenduję do roli arbitra, rezerwuję sobie ciekawszą rolę obserwatora.

  5. Język ma to do siebie, że jest żywy i ulega zmianom w trakcie używania. Gdy pewne rzeczy wejdą do powszechnego użytku, rada języka je zatwierdza, zazwyczaj najpierw ostrożnie, dopuszczając nową i starą formę jako poprawne. To nie jest nowe zjawisko, budzi dyskusje, ale nie zaprzątałbym sobie tym głowy.
    W temacie “jak mam się do kogo zwracać”, uważam że nie ma się co oburzać, tylko dostosować do tego, o co prosi osoba, do której się zwracam. Wyjątkiem jest dla mnie, gdy ta osoba chce, bym traktował ją z podkreśleniem jej wyższości nade mną (ewentualnie niższości, choć z taką prośbą się spotkałem jedynie u ludzi poważnie zaburzonych, w sieci krąży komentatorka domagająca się czasem, by ją nazywać kurwą Natalią – nie spełniam nigdy jej prośby). To by budziło mój protest. Np. gdyby prezes PiS domagał się ode mnie tytułowania go prezesem, choć nie należę do jego partii, ani żadnej innej i partyjne hierarchie nie dotyczą mojej osoby. To samo się tyczy przewodniczącego Tuska. Jak zostanę partyjniokiem, możemy się w to bawić, dopóki nim nie jestem, nie mieszajcie mnie w to. Identyczna sprawa jest z biskupem, generałem, etc…
    Co się zaś tyczy “Murzynka Bambo”, to ktoś bardzo ładnie wytłumaczył, chyba Dehnel, dlaczego jest to wierszyk obraźliwy. Opublikował wierszyk analogiczny. Zaczynał się bodajże od “Polaczek Janusz nad Wisłą mieszka, bladą ma skórę ten nasz koleżka”. Jeśli Murzynek jest o.k., Żydek też według niektórych Polaków jest o.k., to czy “Polaczek”, “Białasek”, bądź “Katolek” są w porządku, czy to przejawy kolejno szowinizmu, rasizmu i nietolerancji religijnej?
    Problem z “Murzynkiem Bambo” polega na tym, że tak spowszedniał Polakom (choć akurat nie np. Nigeryjczykom, którzy najprawdopodobniej by się wkurzyli słysząc taki tekst), że uznawany jest za normę. To tak, jak mnie przez wychowanie, któremu byłem poddawany, spowszedniało słowo “pedał” i “ciota”. Pomimo, że gdy mam chwilę na zastanowienie, nie używam tych zwrotów stawiających osoby homoseksualne w pozycji pejoratywnej, to nadal, mimo wysiłków, gdy wybucham gniewem, mogę użyć jednego z tych słów w funkcji obraźliwej. Nie jest mi z tym dobrze, wiem że to kalka, która się wryła w moją podświadomość, jak zapalane światło psom Pawłowa i mimo wiedzy zdarza mi się poważna wpadka, zupełnie niezamierzona, sprzeczna z wartościami, w które wierzę. To tu leży ciemna strona “Murzynka Bambo”. Kierowany do dzieci, wrywa się w pamięć jak najgłupsza wyliczanka z piaskownicy.

    1. Cóż, trudno się z Tobą nie zgodzić. Dla mnie “Murzynek” jest raczej przyjaznym określeniem, choć dla tego, kogo dotyczy – może mieć zupełnie inny wydźwięk.
      Empatia jest bardzo pozytywną cechą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *