WysyPiSko

Kilka miesięcy temu wyszłam z domu i poczułam w powietrzu dziwny zapach jakby palonego plastiku. Zdziwiło mnie to, gdyż jakoś w okolicy nie widać było ewentualnego źródła. Później dowiedziałam się, że gdzieś pod Królewcem (d.Kalinigradem) paliło się jakieś wysypisko śmieci. Wiał wiatr, więc swąd dotarł aż do mnie, do Gdańska. Patrząc na mapę – naprawdę spory zasięg.

Przypomniało mi się to, gdy kilka dni temu okazało się, że pod Zieloną Górą płonie składowisko niebezpiecznych odpadów,
a chmura gęstego, toksycznego dymu unosi się nad okolicą. Nie, oczywiście nie czułam tego, ale domyślam się, że w promieniu wielu kilometrów od Zielonej Góry dawało się to wyczuć. Co gorsza, efekty zatrucia tym, co spłonęło, a teraz jeszcze dodatkowo zanieczyściło okoliczne  wody, będą miały dalekosiężne skutki.
A takich wysypisk, które w każdej chwili mogą zapłonąć, jest w kraju wiele…

A co robi nasza władza? Tak jak zwykle pudruje rzeczywistość. Na wszelki wypadek na ulicach Zielonej Góry wyłączono informacje o zawartości niebezpiecznych zanieczyszczeń w powietrzu, odwołano planowaną ewakuację okolicznych mieszkańców i ogłoszono, że wszystko jest pod kontrolą i zagrożenia nie  ma. Pamiętając, że rok temu po zatruciu Odry też były podobne reakcje (minister Ozdoba nawet chciał się kąpać w Odrze), nie było to jednak zbyt przekonujące.
Teraz natomiast cały wysiłek władzy koncentruje się na tym, aby udowodnić, że te wszystkie nielegalne wysypiska to niemieckie śmieci przywiezione przez Donalda Tuska. Nie są w tym przekonujący i nie sądzę, aby kogoś zdołali przekonać. Niezależnie jednak od tego, nawet pomijając własne sympatie polityczne, czy nie warto pamiętać o tym, że PO nie rządzi już od 8 lat, a Donald Tusk nawet dłużej? Kiedy PiS zamierza w końcu wziąć odpowiedzialność za lata swoich rządów? Sprawa nielegalnych i niebezpiecznych wysypisk jest znana od dawna. W 2018 roku premier Morawiecki i ówczesny szef MSWiA Brudziński zaklinali się, że zrobią z tym porządek, zero tolerancji itd. I co? Ile wysypisk zostało zlikwidowanych? Sądząc z hojnych dotacji na różne “zbożne” dzieła i “patriotyczne” organizacje pieniędzy chyba nie brakuje? Choć z pewnością nie mają ich samorządy – nie poradzą sobie.

Skoro obecna władza nic nie może zrobić “bo Tusk” – to może w najbliższych wyborach warto im podziękować i wybrać tych, którzy spróbują rozwiązać problemy? Tłuste koty są już bardzo leniwe i zmęczone władzą, lepiej dajmy im odpocząć.

 

Zmartwienia wyborców nie tylko opozycji

Patrząc na naszą scenę polityczną widać wyraźnie, że wyborcy o ugruntowanych poglądach i sympatiach politycznych nie mają łatwego życia. Widząc niektóre decyzje polityków czasem trudno jest kibicować, tym bardziej, że komunikacja w wyjaśnianiu kontrowersyjnych decyzji często niestety też szwankuje.

Cóż, wyborcy opozycji demokratycznej mają przed sobą wiele dylematów. Niezależnie od tego, która z partii jest nam bliższa sercu, oczywiste jest, że jedynie słuszną tu zasadą powinno być to, że “nie ma wroga w opozycji, przeciwnikiem jest obecna władza”.  Niestety, w praktyce różnie to bywa,  a każda okazja do zaatakowania np. Donalda Tuska czy całej PO jest chętnie wykorzystywana. Nie wie, ma to być sposób na podniesienie słabych notowań mniejszych ugrupowań? Obawiam się jednak, że wywołuje to jedynie zniechęcenie wyborców i coraz mniejszą wiarę w to, że uda się odebrać władzę PiS-owi. Dokładając do tego dziwne rozłamy w uzgodnionych wcześniej głosowaniach (m.in. ubiegłotygodniowa ustawa o SN) , kiepsko to wygląda.
Co możemy zrobić jako wyborcy? Zacisnąć zęby i robić swoje. Jednak ci, którzy się wahają i niekoniecznie chodzą na wybory, mogą się zrazić i pozostać w domu.

Na pociechę mamy tylko to, że wyznawcy PiS-u też nie mają łatwo i nie mogą spać spokojnie. Wszystko się sypie, władza jest zajęta tylko wewnętrznymi sporami, notując wpadkę za wpadką. Niby rządzi PiS i premierem jest Mateusz Morawiecki, ale w praktyce rząd i cała prawica jest szantażowana przez Zbigniewa Ziobro i jego najbliższe otoczenie. Schorowany prezes Kaczyński nie jest w stanie już nic ogarnąć i zapanować nad swoją partią, a tym bardziej – koalicjantami. Każdy robi co chce, dbając tylko o własne interesy i własne pieniądze. Gdyby na koniec kadencji udało się uchwalić jakąś ustawę o całkowitej bezkarności dla działaczy PiS -kto wie, czy sami nie oddaliby władzy. Są słabi, nawet PAD się stawia – wcześniej nie był taki odważny.
Owszem, żelazny elektorat PiS nie dopuszcza do siebie tych myśli, zresztą TVPiS pilnuje, aby trafiały do niego tylko przekazy o dobrej władzy, ale podświadomie jednak widzi, co się dzieje. Pozostaje tylko narracja, że jak wygra PO to na pewno będzie gorzej. Trochę mało.

%d bloggers like this: