Czujemy się bezpiecznie?

Czasy są niespokojne, tuż za naszą wschodnią granicą toczy się regularna wojna. Niestety, mamy sporo powodów do obaw. Wprawdzie jesteśmy członkiem NATO i UE, ale jesteśmy już tak skłóceni z wszystkimi, że nie jestem wcale pewna tych sojuszy.
Tak, wiem, Błaszczak szaleje na zakupach sprzętu wojskowego – szkoda, że na  kredyt. Nie znam się na tym zupełnie, ale podobno to bardzo chaotyczne zakupy, bez ładu i składu. A póki co – mamy co mamy.
W listopadzie była tragedia w Przewodowie. Miesiąc później wleciała do nas ruska rakieta. Znaleziono ją przypadkiem w  kwietniu, gdzieś pod Bydgoszczą. Podobno nie miała żadnego groźnego ładunku – gdyby miała wiedzielibyśmy o tym z pewnością już w grudniu.
W kwietniu pod przewodnictwem RCB mogliśmy dla odmiany ruszyć na poszukiwania balonów, które wleciały z Białorusi.
A w tym tygodniu obserwujemy białoruskie helikoptery swobodnie krążące w naszej przestrzeni powietrznej. 

Wszystkie te incydenty mają jedną cechę wspólną: są poza wszelką kontrolą państwa. Gdyby nie cywile – do dziś nikt, z Błaszczakiem na czele nic by nie wiedział. Wbrew szumnym zapowiedziom i tezom wygłaszanym na konferencjach prasowych pod płotem na granicy z Białorusią – nikt niczego nie pilnuje.
Po grudniowym ataku Błaszczaka na szefostwo naszej armii – mogę zrozumieć, że wojsko mało entuzjastycznie może chcieć współpracować z obecną władzą. Mimo wszystko jednak miałam nadzieję, że ktoś jednak nad tym panuje i wie, co się dzieje. Teraz nie jestem już pewna. Sądząc z różnych informacji publikowanych na Twitterze, Straż Graniczna w ogóle nie reagowała na doniesienia mieszkańców, odsyłając do wojska. Wojsko nie widziało, bo helikoptery leciały za nisko. A nasz “naszpikowany elektroniką” mur na granicy też nic nie wykrył. Jak to możliwe?
Zostaliśmy oficjalnie poinformowani, że w pobliżu naszej granicy będą się poruszały trzy białoruskie helikoptery. Dwa zostały wykryte przez okolicznych mieszkańców, a czy wiemy co z tym ewentualnie trzecim? Może poleciał kilka, kilkanaście kilometrów dalej, z dala od zabudowań i przez nikogo niezauważony robił swoje? Na przykład wysadził w lesie jakichś nielegalnych emigrantów? Lub jakiś zwiad Wagnerowców? Skoro wiedzieliśmy – dlaczego nie przygotowano się? Przecież nie musiałyby być od razu zestrzelone, wystarczyłoby pokazać jakąkolwiek reakcję – poderwanie śmigłowców do eskorty, sygnały przekazywane drogą radiową o przekroczeniu granicy, cokolwiek. Tym bardziej, że PiS od kilku dni straszy nas Grupą Wagnera na Białorusi…
Podobno “niezwłocznie” poinformowaliśmy o incydencie NATO. Ciekawe, o której to było godzinie? Wieczorem, po kilkunastu godzinach?

Podobno defiladę wojskową 15 sierpnia będzie otwierać turystka na koniu?

Wszystko to faktycznie zaowocowało wielkim wysypem memów  i żartów, choć wcale nie jest to temat do żartów. Błaszczak absolutnie nie nadaje się na szefa MON, to wiedzą wszyscy. Wiadomo też, że nikt go teraz nie odwoła – partia trwa niezłomnie na straży sowich członków. Prezydent Duda pewnie w ogóle nie został poinformowany, podobno po podpisaniu Lex Tusk pojechał na urlop. Wspominanie o bezpieczeństwie Polaków pod obecną władzą jednak może być bardzo drażliwym tematem i lepiej nie poruszać tego w kampanii wyborczej. Jest to zupełnie niewiarygodne.

 

 

Po wizycie Bidena

Kilka lat temu, gdy z wizytą w Polsce był Donald Trup,  zastanawiałam się, co jest ze mną nie tak, że wcale nie robi to na mnie wrażenia? Patrząc na ówczesnego prezydenta USA byłam wręcz zniesmaczona. Nigdy nie miałam o nim dobrego zdania, ale to w końcu Amerykanie sobie wybrali, nie moja sprawa.
Czy teraz jest inaczej? Nie czekałam z drżeniem serca na to jak się zachowa i co powie Biden. Podeszłam do tego z wielkim dystansem i w sumie jestem zaskoczona na plus. Tak, to zupełnie inna klasa polityka. I jednocześnie zupełnie normalny człowiek.

Nie wiem i wolę nie wiedzieć jak wyglądałaby nasza sytuacja, gdyby w Ameryce była jednak nie Biden tylko doszłoby do reelekcji Trumpa. Na pewno nie bylibyśmy przynajmniej formalnie bezpieczni. Teraz na szczęście jesteśmy w NATO, które odbudowało swoją transatlantycką jedność. No i jesteśmy w UE – to też jakieś zabezpieczenie. A w obliczu tego, co dzieje się za naszą wschodnią granicą to bardzo ważne. Mam też cichą nadzieję, że to wszystko spowoduje, że nawet nasza władza nieco wyciszy antyzachodnią narrację. W stałą przemianę nie wierzę, ale może choć przez chwilę?

 

Ręce precz od Konstytucji

Dlaczego rząd chce zmieniać Konstytucję? Tak naprawdę, a nie to, co głosi oficjalny przekaz PR? Znowu planują jakieś ciekawe wrzutki i liczą na moralny szantaż wobec opozycji na zasadzie jest wojna, więc popierać, nie przeszkadzać?
O tym, jaki PiS ma stosunek do Konstytucji, wiadomo od dawna. Na co dzień w ogóle się tym nie przejmują, a jak trzeba – to wysyłają do przyklepania do Trybunału Przyłębskiej i tyle. A teraz nagle chcą zmieniać?
Skoro władza ma już takie plany – dlaczego nie przedstawiła konkretnej propozycji takich zmian? Nie znalazło się nawet pięciu prawników, którzy pozytywnie oceniliby projekt? O co im naprawdę chodzi? Kombinują, jak wpisać do Konstytucji Bezkarność +?

Cóż, zupełnie nie wierzę PiSowi i moim zdaniem – nie należy z nimi wchodzić w żadne układy. Nawet jeżeli jakieś ugrupowanie wpadnie na genialny pomysł, że ma jakieś wymyślone bezpieczniki. Nie i już. Tym bardziej z tymi, którzy i tak jej nie przestrzegają. Konstytucja została zatwierdzona w referendum i nie można w niej grzebać bez zastanowienia w imię doraźnych potrzeb politycznych rządzącego ugrupowania.

A może to wszystko to tylko wrzutka propagandowa? I chodzi tylko o to, aby rząd miał usprawiedliwienie, że niewiele robi? Chcemy aby, ale opozycja … ?
Dlaczego przez granicę z Białorusią ciągle przejeżdżają wypełnione towarami tiry? Dlaczego nadal sprowadzamy tak wiele węgla z Rosji (i dotujemy nasz, leżący w hałdach przed kopalniami)? I za pośrednictwem Węgier sprzedajemy Lotos Rosjanom?

 

Polityczne złoto

Tuż za naszą wschodnią granicą od kilkunastu dni trwa wojna…
Wojna, która jakoś zupełnie nie pasuje do XXI wieku. Bombardowane są miasta, lecą rakiety, giną ludzie – to wizja z filmów, książek, opowieści dziadków z  czasów II wojny światowej, a nie naszego współczesnego, pełnego nowoczesnych technologii świata. A jednak…
Jestem pełna podziwu dla broniących swojej ojczyzny Ukraińców. Jednocześnie cieszę się, że jako społeczeństwo zdajemy naprawdę celująco egzamin z pomocy uciekającym przed wojną ludziom. Doświadczenia związane z pushbackami na granicy z Białorusią wcale na to nie wskazywały.

Niestety, cały czas mam dziwne wrażenie, że dla naszej obecnej władzy obecna sytuacja to “polityczne złoto”. Nagle okazało się, że jednak kochamy UE. Premier lansuje się na europejskich salonach, prezydent siedzi przy telefonie ciesząc się, że różni ważni przywódcy do niego ciągle dzwonią, ministrowie lansują się medialnie rozdając konserwy. I strasznie są zdziwieni, że nagle nie ma grubej kreski puszczającej w niepamięć siódmy już rok rządów PiS. No jak to? Nie ma pieniędzy z KPO? Przecież jest wojna? Nawet głosujący przeciwko posłowie Solidarnej Polski są oburzeni. Pegasus? Wysoka inflacja? Coraz wyższe ceny? To nie pora, bo jest wojna? Nawet Covid poszedł w zapomnienie.
A ja mam wątpliwości. Owszem, wojna jest i to nie gdzieś daleko, ale bardzo blisko nas, jednak podatki musimy płacić, prawa przestrzegać. Mimo wojny ostatnio dostałam z GUS informację o konieczności wypełnienia jakiegoś sprawozdania. Czy naszej władzy to nie obowiązuje? Kilka dni temu usłyszałam w orędziu Prezydenta Zełeńskiego, że państwo ukraińskie działa i m.in. zostały zrewaloryzowane emerytury. A nasz rząd? Apeluje, aby Unia przestała myśleć o praworządności i jak najszybciej, bezwarunkowo przekazała pieniądze. W kontekście tak silnie forsowanej wrzutce ustawowej o bezkarności (i to działającej wstecz) – jest to szczególnie bulwersujące.

Fajnie, że np. ostatnio odnaleziony minister Dworczyk (jest jeszcze pełnomocnikiem ds.szczepień?) pomaga przy przenoszeniu konserw, ale niech robi to jako wolontariusz, po godzinach pracy. Jako minister niech się zajmie organizacją pracy rządu – ogromna rzesza uchodźców to naprawdę wielkie wyzwanie, a nie powód do medialnego lansu. Gdzie podział się minister Czarnek? Tak chętnie występował przed kamerami opowiadając o cnotach niewieścich i zagrożeniu lewactwem, a teraz co? Dzieci ukraińskie trafiają do naszych szkół – kto ma  to przygotować? Co np. z tymi, które u siebie chodziły do dziewiątej klasy? Mają trafić do klasy ósmej SP czy do szkoły ponadpodstawowej? Przy takiej rzeszy uchodźców Ukraińcy to już zdecydowanie mniejszość narodowa – na pewno do rozwiązania pozostaje kwestia również nauki języka ojczystego. Kto ma to przygotować?
A minister Niedzielski? Czy zajmuje się przygotowaniem służby zdrowia do zapewnienia opieki Ukraińcom? Co z barierą językową?

To, co się dzieje – to nie jest polityczne złoto. To ciężka praca dla wszystkich.

%d