Wczoraj na całej mojej ulicy (mieszkam na dużym blokowisku w Gdańsku) nie było prądu. Cóż, awarie się zdarzają, nie jest to nic niezwykłego, choć u mnie raczej rzadko. Oczywiście, jest to jakieś utrudnienie (zawsze najbardziej boję się o lodówkę), ale jakoś można to przeżyć. Internet stacjonarny padł, ale mam spory zapas gigabajtów w komórce, więc nawet nie byłam odcięta od świata. Na stronie Energi nawet był komunikat – przewidywany czas usunięcia awarii – po 3 godzinach, w praktyce – niespełna 2 godziny. Oprócz konieczności ustawienia zegara w pokoju i kuchence elektrycznej – żadnych problemów.
Dopadły mnie jednak bardzo smutne refleksje wynikające z tego, co dzieje się w Ukrainie. Gdyby nie była to zwykła awaria, a np. zbombardowana elektrownia? I w dodatku nie wszystkie BTS-y telefonii komórkowej działałyby prawidłowo? Jak radzić sobie w takich chwilach niepewności i strachu? Kiedyś wydawało się to wręcz utopią, teraz niestety już nie. Jak sobie z tym poradzić? Właściwie to już nawet nie chodzi o mnie, ale co z moim synem i jego rodziną? Z moją 4-letnią wnuczką?
Ostatnio staram się raczej unikać wiadomości, ale oczywiście się to do końca nie udaje. Wczoraj niestety też byłam w miarę na bieżąco. Niestety, słysząc, że najważniejszym newsem wczorajszego dnia było to, że prezydent Nawrocki wybłagał, że to on, a nie premier Tusk wziął udział w wideokonferencji z Trumpem – opadły mi ręce. Czy naprawdę nadymane ego polityków jest ważniejsze od naszego bezpieczeństwa? Nawet Przydacz, z którym się nie zgadzałam, ale uważał jednak za rozsądnego polityka, popisał się fatalnie i poniżej wszelkiego poziomu.
Tak, prawdziwą klasę pokazał premier Donald Tusk. Jestem pełna podziwu, że jeszcze chce i ma siły. To nasza jedyna nadzieja.




