Marsz 4 czerwca

Może zabrzmi to patetycznie, ale rzeczywistość wokół nas pokazuje, że żyjemy w czasie przełomu. Najbliższe wybory parlamentarne będą naprawdę historyczne i zdecydują, czy zostajemy w Europie i będziemy państwem demokratycznym, czy wybieramy wschodnią autokrację.

Podoba mi się pomysł zorganizowania marszu w dzień 4 czerwca. Termin wybrany idealnie – to święto państwowe, Dzień Wolności i Praw Obywatelskich. Przecież wielu z nas pamięta pierwsze, częściowo wolne wybory w 1989 roku.
Przykro mi, że sama nie będę mogła uczestniczyć w tym marszu. Niestety, moje problemy ze zdrowiem uniemożliwiają mi podróż do Warszawy. Kibicuję wszystkim, którzy tam się wybierają.

Przy okazji jednak wściekam się widząc na Twitterze głosy malkontentów w stylu i “tak się nie uda” czy “co to da”.  Ręce mi opadają czytając tweety “a czy Tusk uzgodnił to z innymi liderami opozycji”“nie idę w marszu Tuska”. No sorry, ale to nie jest żaden marsz Tuska, to marsz w obronie nas wszystkich. Owszem, termin ogłosił lider największej partii opozycyjnej – jego głos jest najbardziej słyszalny. Fochy Hołowni czy Kosiniak-Kamysza są tu wręcz żenujące i nie na miejscu. Mam nadzieję, że zwolennicy ich formacji też przyjdą, ponad podziałami, nie zważając na urażone ego swoich przywódców.

 

%d