Żałosne pożegnanie z władzą

Od wyborów minęło już 6 tygodni. Wiadomo, jaka jest koalicja i kto ma większość w Sejmie (w Senacie zresztą też). Pierwsze posiedzenia Sejmu pokazały też, że czas zmian nadszedł i to nieodwołalnie. Na co więc liczy PiS? Wyborcy zdecydowali, że nie chcemy już rządów tej formacji.
Tak kurczowego trzymania się władzy, stołków, a przede wszystkim strumienia pieniędzy państwowych nie było w Polsce jeszcze nigdy. To jest wręcz niewiarygodne w kraju demokratycznym. Czy naprawdę tak trudno jest pogodzić się z wyborczym wyrokiem? I przestać betonować swoich ludzi w różnych spółkach, instytucjach i agencjach rządowych? Sprzeniewierzając na odchodnym kolejne miliony z naszych wspólnych podatków, tak potrzebne w wielu innych miejscach?

Mimo wszystko są, a przynajmniej powinny być jakieś granice żenady. Choć w kontekście dzisiejszego widowiska w pałacu prezydenckim właściwie nie jestem już tego pewna. Prezydent powołał nowy rząd Morawieckiego, mimo, że nie ma szans na uzyskanie wotum zaufania w  Czy ludzie, którzy zgodzili się wziąć w tym udział naprawdę nie mają ani odrobiny honoru? Naprawdę warto? Dwa tygodnie szybko miną, przelew na konto przyjdzie, ale przecież trzeba będzie z tym żyć.

Czekam na jutrzejsze posiedzenie Sejmu. Ostatnio naprawdę są to bardzo ciekawe debaty. I mimo nieufności, z jaką podchodzę do Hołowni, jestem pełna uznania jak radzi sobie z prowadzeniem obrad. Naprawdę jestem w tym świetny.
Jutro mają być głosowane uchwały w sprawie powołania komisji śledczych. Też mnie to cieszy – żadnych grubych kresek, władzę PiS trzeba dokładnie rozliczyć i osądzić. Tego wymaga elementarne poczucie sprawiedliwości, jednocześnie musi być przestrogą dla wszystkich kolejnych rządów w przyszłości. I mam nadzieję, że będzie to zrobione spokojnie i z rozwagą (zemsta też podobno najlepiej smakuje na zimno), ale zgodnie z prawem i sprawiedliwością.
Gdzieś w sieci widziałam dziś info, że nowy szef Kancelarii Sejmu Jacek Cichocki (pamiętam go z czasów rządu Donalda  Tuska, zawsze mi się podobał) ma świetny pomysł na załatwienie problemu prywatnych ochroniarzy Kaczyńskiego w Sejmie. Żadnych awantur czy siłowych rozwiązań – ich przepustki wygasają z końcem roku i nie zostaną przedłużone na następny rok. I już.
Wytrzymaliśmy 8 lat, poczekamy jeszcze 2 tygodnie i będziemy mieć nasz rząd, z Donaldem Tuskiem. Będzie ciężko, gdyż uporządkowanie tych zgliszcz  po najgorszej władzy będzie kosztowało wiele wysiłku i wyrzeczeń, nie wszystko da się załatwić od razu, ale damy radę.

 

 

Powyborcze refleksje i analizy

Od wyborów minęły niespełna 2 tygodnie. Czekając z nadzieją na nowy układ sił w parlamencie, przyglądam się powyborczym statystykom. Niektóre z wniosków są całkiem ciekawe.

Rekordowo wysoka frekwencja, głosowało więcej kobiet niż mężczyzn. Nie jestem pewna, czy to efekt głośnej kampanii medialnej “Kobiety na wybory”? W każdym razie nie przełożyło się to na proporcje w podziale na uzyskane mandaty. W sejmie będziemy mieć 135 posłanek i 325 mężczyzn. Dla poszczególnych komitetów wygląda to tak:

kliknij obrazek, aby powiększyć

Cóż, solidarność jajników nie zadziałała. Ja sama też na liście szukałam dobrego kandydata, płeć miała dla mnie drugorzędne znaczenie.

Rekordziści w tych wyborach to:

kliknij obrazek, aby powiększyć

Zgodnie z przewidywaniami – na pierwszym miejscu jest Donald Tusk. Zdobył najwięcej głosów w wyborach. Jarosław Kaczyński jest drugi, z wynikiem trzykrotnie mniejszym.
A ponieważ okręgi wyborcze są różne i bezwzględna liczba głosów może być różna w każdym z nich – w ostatniej kolumnie jest wartość procentowa liczby głosów w danym okręgu. Donald Tusk zdobył prawie co trzeci głos w Warszawie, Jarosław Kaczyński – trochę lepiej niż co czwarty w Kielcach.
Na uznanie z pewnością zasługuje Adam Szłapka z Nowoczesnej – trzecie miejsce w Polsce. Bardzo cieszy też 4. miejsce Barbary Nowackiej.
Za to do Sejmu nie wchodzą m.in.:
Lewica: Marek Dyduch, Maciej Gdula, Jerzy Jaskiernia
PiS: Przemysław Czarnecki, Zbigniew Girzyński, Monika Pawłowska, Tomasz Rzymkowski, Anna Paluch, Tadeusz Cymański, Jadwiga Emilewicz

A tak w ogóle – to w naszym sejmie będą reprezentanci wielu partii
i cała rzesza bezpartyjnych (przynajmniej teoretycznie).

kliknij, aby powiększyć

U mnie w Gdańsku wybory wypadły całkiem dobrze. PiS stracił
1 mandat, Konfederacja nie zdobyła żadnego (poprzednio mieli 1). KO – bez zmian czyli 6, 2 mandaty zdobyła Trzecia Droga – wcześniej PSL nie zdobywał żadnego.
Trochę zdziwiło mnie, że mandat z listy TD otrzymała Magdalena Sroka. To będzie jej trzecia kadencja – wchodziła do Sejmu z lis PiS-u jako członek Porozumienia Gowina. Od grudnia ub.r. do lipca br. była nawet prezeską tej partii. Teraz na liście pojawiła się jako kandydatka nie należąca do partii politycznej.
Cóż, może  już przeszła swój czyściec i powinna dostać nową szansę? Skoro nawet Mejza ma swoich wyborców, którzy wprowadzili go do sejmu?

 

Lista nr 4 – PiS

Lista nr 4 – to lista kandydatów PiS. Owszem, są tam kandydaci innych partyjek wchodzących w skład tzw. Zjednoczonej Prawicy. Nie pamiętam dokładnie, ale jest tam Suwerenna Polska (Ziobro), Republikanie (Bielan), OdNowaRP (Ociepa), chyba jeszcze jakieś niedobitki po Gowinie i jakieś kółko wokół Girzyńskiego.
Nie wiem, czy o kimś nie zapomniałam? Lista jest partyjna, nie koalicyjna i nie mam wątpliwości, że chodzi tu o pieniądze.
W ramach koalicji każde ugrupowanie, które wprowadziłoby z listy posłów, dostałoby dotację bezpośrednio z PKW. A skoro lista jest partyjna – to wszystko dostaje Kaczyński i rzuca pozostałym ochłapy tak jak i ile chce.

Nie ma sensu tu przypominać wszystkiego, co PiS zniszczył przez
8 lat swoich rządów. To wiedzą wszyscy. Nie ma dziedziny życia, której by to nie dotknęło. Odbudowa będzie ciężka i długotrwała. Najtrudniej będzie usunąć spustoszenie i podziały w społeczeństwie.
Z własnego otoczenia, znając w realu kilku zatwardziałych PiSowców wiem, że dyskusja z nimi nie ma sensu, żadne argumenty nie trafiają. A nawet jeżeli jakimś cudem docierają jakieś wieści o licznych aferach, to jeden argument jest koronny: dają 13 i 14-tki.
I co z tego, że są co miesiąc dostają mniej – tu matematyka przestaje działać. Kilka miesięcy temu opublikowałam na ten temat notkę na jednym z moich blogów:
Podatki w kampanii wyborczej
W rozmowach tym bardziej to nie działa….

Cóż, ja wierzę, że w najbliższą niedzielę nie postąpimy zgodnie z radą Beaty Szydło, nie zaciśniemy zębów i nie zagłosujemy na PiS.
To tylko 4 lata? Dla mnie to bardzo dużo. Dla mojej 2-letniej wnuczki tym bardziej.

A dla tych, którzy głosują w okręgu 25:
PiS – lista kandydatów w wyborach 2023

 

Sobotnie konwencje partyjne

Konwencja Koalicji Obywatelskiej w Tarnowie to jeden z najważniejszych elementów tej kampanii wyborczej. Zobaczyliśmy wizję Polski przyjaznej dla każdego. Takiej, w której warto żyć, uczyć się i pracować. I drogę dojścia do tego – konkretnie i rzeczowo, punkt po punkcie.

Warto też zauważyć, że już wczoraj w sieci pojawiła się strona 100konkretow.pl, gdzie wszystkie te punkty są ładnie pokazane. Pogrupowane tematycznie m.in. Rodzina, Młodzi, Przedsiębiorcy itd.

Sama strona przygotowana bardzo profesjonalnie. Brawo!

A co pokazała władza? Cóż, żyjący w zamierzchłej przeszłości Kaczyński odgrzał kilka starych kotletów. Z nowości do opinii publicznej przebiło się tylko jedno: kobiety w ciąży też mają prawo do życia. Faktycznie, łaskawca….

A konwencje Lewicy i Trzeciej Drogi? Zdecydowanie w cieniu.
W mojej bańce medialnej dominującą informacją była za to informacja o oddaniu walkowerem 2 mandatów senatorskich.
W okręgu 47 (Mińsk Mazowiecki) wskazany przez Nową Lewicę kandydat Paktu Senackiego zamiast 2000 zebrał tylko 1840 głosów i nie został zarejestrowany. 
Za to w Rzeszowie, w okręgu 54 – Trzecia Droga w ramach paktu Senackiego najpierw wystawiła tam Małgorzatę Zych, a po jej wycofaniu – kolejnego kandydata. Głosy poparcia zebrał, ale na wniosku do OKW nie było podpisu pełnomocnika Komitetu Wyborczego i nie został zarejestrowany.
Cóż, powiedzieć, że ręce opadają – to mało.

 

Czujemy się bezpiecznie?

Czasy są niespokojne, tuż za naszą wschodnią granicą toczy się regularna wojna. Niestety, mamy sporo powodów do obaw. Wprawdzie jesteśmy członkiem NATO i UE, ale jesteśmy już tak skłóceni z wszystkimi, że nie jestem wcale pewna tych sojuszy.
Tak, wiem, Błaszczak szaleje na zakupach sprzętu wojskowego – szkoda, że na  kredyt. Nie znam się na tym zupełnie, ale podobno to bardzo chaotyczne zakupy, bez ładu i składu. A póki co – mamy co mamy.
W listopadzie była tragedia w Przewodowie. Miesiąc później wleciała do nas ruska rakieta. Znaleziono ją przypadkiem w  kwietniu, gdzieś pod Bydgoszczą. Podobno nie miała żadnego groźnego ładunku – gdyby miała wiedzielibyśmy o tym z pewnością już w grudniu.
W kwietniu pod przewodnictwem RCB mogliśmy dla odmiany ruszyć na poszukiwania balonów, które wleciały z Białorusi.
A w tym tygodniu obserwujemy białoruskie helikoptery swobodnie krążące w naszej przestrzeni powietrznej. 

Wszystkie te incydenty mają jedną cechę wspólną: są poza wszelką kontrolą państwa. Gdyby nie cywile – do dziś nikt, z Błaszczakiem na czele nic by nie wiedział. Wbrew szumnym zapowiedziom i tezom wygłaszanym na konferencjach prasowych pod płotem na granicy z Białorusią – nikt niczego nie pilnuje.
Po grudniowym ataku Błaszczaka na szefostwo naszej armii – mogę zrozumieć, że wojsko mało entuzjastycznie może chcieć współpracować z obecną władzą. Mimo wszystko jednak miałam nadzieję, że ktoś jednak nad tym panuje i wie, co się dzieje. Teraz nie jestem już pewna. Sądząc z różnych informacji publikowanych na Twitterze, Straż Graniczna w ogóle nie reagowała na doniesienia mieszkańców, odsyłając do wojska. Wojsko nie widziało, bo helikoptery leciały za nisko. A nasz “naszpikowany elektroniką” mur na granicy też nic nie wykrył. Jak to możliwe?
Zostaliśmy oficjalnie poinformowani, że w pobliżu naszej granicy będą się poruszały trzy białoruskie helikoptery. Dwa zostały wykryte przez okolicznych mieszkańców, a czy wiemy co z tym ewentualnie trzecim? Może poleciał kilka, kilkanaście kilometrów dalej, z dala od zabudowań i przez nikogo niezauważony robił swoje? Na przykład wysadził w lesie jakichś nielegalnych emigrantów? Lub jakiś zwiad Wagnerowców? Skoro wiedzieliśmy – dlaczego nie przygotowano się? Przecież nie musiałyby być od razu zestrzelone, wystarczyłoby pokazać jakąkolwiek reakcję – poderwanie śmigłowców do eskorty, sygnały przekazywane drogą radiową o przekroczeniu granicy, cokolwiek. Tym bardziej, że PiS od kilku dni straszy nas Grupą Wagnera na Białorusi…
Podobno “niezwłocznie” poinformowaliśmy o incydencie NATO. Ciekawe, o której to było godzinie? Wieczorem, po kilkunastu godzinach?

Podobno defiladę wojskową 15 sierpnia będzie otwierać turystka na koniu?

Wszystko to faktycznie zaowocowało wielkim wysypem memów  i żartów, choć wcale nie jest to temat do żartów. Błaszczak absolutnie nie nadaje się na szefa MON, to wiedzą wszyscy. Wiadomo też, że nikt go teraz nie odwoła – partia trwa niezłomnie na straży sowich członków. Prezydent Duda pewnie w ogóle nie został poinformowany, podobno po podpisaniu Lex Tusk pojechał na urlop. Wspominanie o bezpieczeństwie Polaków pod obecną władzą jednak może być bardzo drażliwym tematem i lepiej nie poruszać tego w kampanii wyborczej. Jest to zupełnie niewiarygodne.

 

 

WysyPiSko

Kilka miesięcy temu wyszłam z domu i poczułam w powietrzu dziwny zapach jakby palonego plastiku. Zdziwiło mnie to, gdyż jakoś w okolicy nie widać było ewentualnego źródła. Później dowiedziałam się, że gdzieś pod Królewcem (d.Kalinigradem) paliło się jakieś wysypisko śmieci. Wiał wiatr, więc swąd dotarł aż do mnie, do Gdańska. Patrząc na mapę – naprawdę spory zasięg.

Przypomniało mi się to, gdy kilka dni temu okazało się, że pod Zieloną Górą płonie składowisko niebezpiecznych odpadów,
a chmura gęstego, toksycznego dymu unosi się nad okolicą. Nie, oczywiście nie czułam tego, ale domyślam się, że w promieniu wielu kilometrów od Zielonej Góry dawało się to wyczuć. Co gorsza, efekty zatrucia tym, co spłonęło, a teraz jeszcze dodatkowo zanieczyściło okoliczne  wody, będą miały dalekosiężne skutki.
A takich wysypisk, które w każdej chwili mogą zapłonąć, jest w kraju wiele…

A co robi nasza władza? Tak jak zwykle pudruje rzeczywistość. Na wszelki wypadek na ulicach Zielonej Góry wyłączono informacje o zawartości niebezpiecznych zanieczyszczeń w powietrzu, odwołano planowaną ewakuację okolicznych mieszkańców i ogłoszono, że wszystko jest pod kontrolą i zagrożenia nie  ma. Pamiętając, że rok temu po zatruciu Odry też były podobne reakcje (minister Ozdoba nawet chciał się kąpać w Odrze), nie było to jednak zbyt przekonujące.
Teraz natomiast cały wysiłek władzy koncentruje się na tym, aby udowodnić, że te wszystkie nielegalne wysypiska to niemieckie śmieci przywiezione przez Donalda Tuska. Nie są w tym przekonujący i nie sądzę, aby kogoś zdołali przekonać. Niezależnie jednak od tego, nawet pomijając własne sympatie polityczne, czy nie warto pamiętać o tym, że PO nie rządzi już od 8 lat, a Donald Tusk nawet dłużej? Kiedy PiS zamierza w końcu wziąć odpowiedzialność za lata swoich rządów? Sprawa nielegalnych i niebezpiecznych wysypisk jest znana od dawna. W 2018 roku premier Morawiecki i ówczesny szef MSWiA Brudziński zaklinali się, że zrobią z tym porządek, zero tolerancji itd. I co? Ile wysypisk zostało zlikwidowanych? Sądząc z hojnych dotacji na różne “zbożne” dzieła i “patriotyczne” organizacje pieniędzy chyba nie brakuje? Choć z pewnością nie mają ich samorządy – nie poradzą sobie.

Skoro obecna władza nic nie może zrobić “bo Tusk” – to może w najbliższych wyborach warto im podziękować i wybrać tych, którzy spróbują rozwiązać problemy? Tłuste koty są już bardzo leniwe i zmęczone władzą, lepiej dajmy im odpocząć.

 

Przez ostatnie 8 lat…

Przez ostatnie 8 lat – to już pora, aby w pełni odpowiedzialnie zacząć używać tego, tak swego czasu popularnego i często używanego przez PiS określenia.
Wprawdzie partia rządząca, z premierem Morawieckim na czele, wydaje się nie zauważać upływu czasu i ciągle tkwi w roku 2015, jak mantrę powtarzając #winaTuska, ale to tylko ich urojona rzeczywistość. Świat poszedł naprzód, PiS z przystawkami rządzi już 8 lat i pora na podsumowanie winy Kaczyńskiego, winy Morawieckiego czy też winy Ziobry.

Teoretycznie jeszcze nie ma formalnej kampanii wyborczej, ale w praktyce trwa ona już w najlepsze. Wszystkie ugrupowania polityczne jeżdżą po Polsce, spotykają się z wyborcami (lub w przypadku PiSu – ze zwiezionymi zwolennikami)  i organizują wiece wyborcze. Nie oglądam w  ogóle telewizji rządowej, czasami niechcący trafiam na fragmenty takich spędów partii władzy i mam wrażenie, że Morawiecki ciągle tylko opowiada o rządach PO i Tuska, a Kaczyński nieustannie dochodzi do prawdy i potrzebuje jeszcze jednej kadencji. Czy to nie jest już nudne nawet dla najzagorzalszych zwolenników? Tym bardziej, że wprawdzie członkom partii, ich rodzinom i znajomym żyje się bardzo dobrze na licznych suto opłacanych posadkach, milionerów przybywa, tłuste koty są coraz bardziej spasione, ale szary przedstawiciel suwerena idąc do sklepu i widząc ceny chyba jednak musi czuć dysonans w stosunku do wizji świata oglądanej w mediach rządowych? I czekając w długich kolejkach do lekarza, nie wymienia się uwagami z innymi na przykład na temat rachunków za gaz, prąd czy czynsz?

Ostatnie 8 lat to koszmar. Zdewastowali prawo, sprawiedliwość, zniszczyli wszystkie instytucje państwowe. Co sądzą o nas w Europie i na świecie – lepiej nie mówić. Nikt też się tak nie przyczynił do całkowitego upadku Kościoła jak PiS – choć tu trzeba przyznać, że przy wydatnej pomocy hierarchów. Tak, ten kraj jest już w kompletnej ruinie i żadna propaganda sukcesu tego nie zasłoni.

Nie możemy przegrać tych wyborów, gdyż przy dalszym trwaniu tej władzy, za 4 lata już nic nie będzie. To zadanie dla nas wszystkich i to nie tylko w internecie, ale jak najbardziej w świecie realnym. Znam kilku zwolenników tej władzy i wiem, że z fanatykami nie da się racjonalnie rozmawiać, emocje są zbyt silne. Przyjęłam inną zasadę, pozornie bez polityki: skoro jest tak dobrze – to dlaczego jest tak źle? Dlaczego rosną  ceny? Dostajemy coraz wyższe rachunki? Coraz gorzej dostać się do lekarza? Młodzi ludzie nie decydują się na dzieci?  Przecież płacimy coraz większe podatki i coraz wyższą składkę zdrowotną:
Podatki w kampanii wyborczej

Mam nadzieję, że choć któraś z tych osób zastanowi się jednak i nie odda swojego głosu na PiS.
Mój przekaz dnia to:

 

Silni, zwarci, gotowi?

Ostatnich kilka miesięcy to czas, gdy strach patrzeć w niebo – czy przypadkiem znowu coś nie przelatuje, a potem będziemy tego szukać? Pojawiło się od razu mnóstwo memów i kawałów, a przecież sytuacja jest bardzo groźna i poważna. Czy jesteśmy bezpieczni?
W listopadzie ub.r. , zaraz po wybuchu rakiety w Przewodowie władza prężyła muskuły, że jesteśmy bezpieczni. Polska odrzuciła ofertę Patriotów z Niemiec, nie włączyliśmy się w europejską budowę bezpiecznej przestrzeni powietrznej. Minister Błaszczak nieustannie zapewniał i opowiadał, jak to jesteśmy bezpieczni z tym rządem. A miesiąc później wleciała do nas rakieta, która spokojnie przeleżała sobie do kwietnia. Znaleziono ją przypadkiem…

Kiedy dowiedział się o tym Błaszczak? Warto zwrócić uwagę, że oskarżając wojsko mówił o tym, że w raporcie za dzień 16-go grudnia nie było o tym wzmianki, a nie, że w ogóle w grudniu o tym nie wiedział. Czy i kiedy powiedział o tym prezydentowi i premierowi? PMM twierdzi, że dowiedział się pod koniec kwietnia. Wprawdzie mijanie się z prawdą to dla niego nic nowego, ale w tym przypadku wcale nie jestem pewna. Wiadomo, że Błaszczak uznaje jednego zwierzchnika – z siedzibą na Nowogrodzkiej.
Niezależnie od tego – moim zdaniem nie może dłużej stać na czele MON-u. Zakładając, że wcześniej miał zaufanie wojskowych, teraz z pewnością utracił je bezpowrotnie. A tuż za naszą granicą toczy się wojna.

Wisienką na torcie może być to, że tydzień temu od strony Białorusi wleciał do nas balon. Odprowadzaliśmy go wzrokiem aż doleciał do Dani. Kolejny, następnego dnia, zginął z pola widzenia w okolicach Rypina. Też dostałam Alert RCB:

ALERT RCB

Uwaga! Trwaja poszukiwania obiektu powietrznego przypominajacego balon. W przypadku jego znalezienia nie podnos, powiadom najblizszy posterunek Policji.

Dokładając do tego dziwne drony, które pojawiły się nad Okęciem nad lotniskiem w Katowicach mam wrażenie, że wbrew rządowej narracji i wszechobecnej propagandzie sukcesu – wcale nie jesteśmy bezpieczni. Na szczęście jesteśmy w NATO i w UE – to jedyne, co nas ratuje.

Ceny urzędowe

Patrząc na rzeczywistość gospodarczą wokół siebie mam jakieś dziwne wrażenie, że kiedyś już to przerabiałam. Pamiętam czasy PRL-u, w dorosłe życie wkraczałam w stanie wojennym. Inflacja? Nic nowego. Teraz też niestety widzimy ceny rosnące z dnia na dzień, w każdym sklepie gdzie robimy podstawowe zakupy. Ja za każdym razem kupując chleb po 6,90zł (zwykły, oliwski) zastanawiam się, gdzie robi zakupy Glapiński? Czy w jakimś specjalnym sklepie za żółtymi firankami? Za komuny takie były, więc może je również reaktywowano?

Karki już prawie reaktywowano -póki co wirtualnie. Drogi węgiel? Żaden problem – rząd wprowadza ceny urzędowe na określony przydział. Jak ktoś potrzebuje więcej musi kupić po cenach wolnorynkowych. Kiedyś to się nazywało sklepy komercyjne. Również prąd mamy w zasadzie na kartki – 2000 kWh na rok. To, co powyżej – ceny komercyjne. Tu interesuje mnie jeszcze jedna  sprawa: kto pokryje różnicę w cenie na tę zagwarantowaną cenę prądu? Kolejna dotacja od rządu? Czy może okaże się, że producenci energii elektrycznej wzorem Orlenu zmniejszą nieco marżę i prąd stanieje?
Wysokie ceny biletów kolejowych? Kiedyś zbierało się plenum partyjne, teraz premier zarządził i od 1 marca ceny wracają do stawek sprzed podwyżki. Szkoda, że dopiero po powrocie dzieci z zimowisk…

Na Węgrzech jest już podobno problem z zaopatrzeniem w podstawowe artykuły. Czy nas też to czeka? Kartki mogą okazać się jedynym wyjściem….

 

Kodeks wyborczy

Trwają prace nad zmianą kodeksu wyborczego. W roku wyborczym, ustawa chybcikiem przepchnięta przez sejm, wprowadzająca zmiany korzystne dla siebie i ograniczające szanse na zwycięstwo partiom opozycji demokratycznej.
Cóż, patrząc na kalendarz – uchwalenie tej ustawy w konstytucyjnym terminie jest mało prawdopodobne, Senat na pewno się do tego nie przyłoży. Na co więc liczy PiS? Zaprzyjaźniony TK Przyłębskiej (lub Święczkowskiego czy Piotrowicza ew.Pawłowicz?) ma im przyklepać, że wszystko jest w porządku i mimo wszystko zgodnie z Konstytucją? Przeprowadzą wybory, Sąd Najwyższy z Manowską na czele zatwierdzi i żyje się dalej? Tylko skąd wziąć pieniądze? Na UE bym w takim układzie nie liczyła.

Przy okazji jednak chciałabym włożyć kij w mrowisko i poruszyć temat głosowania za granicami kraju. To też jest w projekcie PiSowskim: brak głosowania korespondencyjnego, głosować mogą tylko osoby z ważnym dowodem osobistym. Oczywiście tu również chodzi o ograniczenie liczby głosów na opozycję, “zagranica” w ostatnich latach nie głosowała na PiS, więc z punktu widzenia tej władzy – lepiej odciąć ich od urn wyborczych.

Tu jednak mam od wielu lat poważne wątpliwości. Myśląc o Polonii – jakoś tak mam przed sobą  obrazek Chicago, potomków przedwojennych górali w strojach ludowych, tańczących poleczkę iśpiewających”Góralu, czy ci nie żal…”. A poza tym – nie mówiących po polsku i nie planujących wracać do kraju przodków. Tak, wiem, że to obecnie obraz zupełnie fałszywy i nie mający odzwierciedlenia w rzeczywistości, ale jakoś mi się utrwalił. Nie wiem, czy oni wszyscy te mają prawo do głosowania? Moi znajomi, którzy w latach osiemdziesiątych wyjechali do Niemiec także? Ich dzieci najczęściej tez już albo wcale albo bardzo słabo mówią po polsku i nie sądzę, że czują się Polakami.
Na pewno zupełnie osobną grupą są ci, którzy wyjechali z kraju po naszym wejściu do UE. Ta grupa jest całkiem spora, szczególnie w Wielkiej Brytanii. Też mam tu sporo znajomych. Wielu urządziło się już na obczyźnie, szanse, że wrócą kiedyś do kraju są minimalne. Choć akurat oni mogą mieć oprócz paszportów także dowody osobiste i to ważne, więc będą mogli głosować. I to raczej nie na PiS.

Zabranie im wszystkim czynnego prawa wyborczego z pewnością jeszcze bardziej osłabi więź z ojczyzną. Skoro Polska nie pozwala nie uważa ich za swoich pełnoprawnych obywateli, dlaczego mają się nimi czuć? I już na pewno nie spełnią wizji Morawieckiego: tłumy Polaków wsiadających na prom elektryczny i wracających do kraju.

A jednak mimo wszystko coś mnie tu uwiera. Dlaczego ludzie, którzy swoje życie związali z innym krajem, tam płacą podatki, mają decydować o tym, jakie podatki mam płacić ja? Może narażę się wielu ludziom, także znajomym i to nie tylko wirtualnie, ale naprawdę mam tu wątpliwości. Wybory do parlamentu to nie sentymentalny, odświętny akt pokazania, że jestem obywatelem Polski, ale przede wszystkim wybór ludzi, od których zależy nasze codzienne życie tu w kraju. To my ponosimy skutki tego, jakie prawo obowiązuje, jakie płacimy podatki i jak są one wydawane.
Może więc dobrym rozwiązaniem na głosowanie w obwodach zagranicznych byłoby pokazanie choć jednego PIT-u z okresu ostatnich np.10 lat? Przynajmniej jeśli chodzi o wybory do sejmu. Wybory prezydenckie zostawiłabym bez zmian.

 

%d