Od wyborów prezydenckich minęły 4 tygodnie, a mnie ciągle trzyma coś co najlepiej określić zespołem stresu powyborczego. Na początku szerokim łukiem omijałam wszystkie informacje i programy publicystyczne, na FB i X tylko kwiatki i pieski. Teraz jest już trochę lepiej, choć nadal wolę nie myśleć o przyszłości:
w Polsce, Europie i na świecie. Strach się bać.
Obawiam się, że nie jestem jedyna, po stronie elektoratu demokratycznego jest nas więcej.
Za to niektórzy politycy „naszej strony” wyraźnie mają swojej priorytety. Wczoraj ciśnienie podniósł mi PSL. Okazuje się, że dla tej partii najpilniejszą sprawą do załatwienia jest uchylająca dwukadencyjność zmiana ordynacji wyborczej do samorządów. Cóż, w samorządach rzeczywiście PSL ma sporo swoich ludzi na różnych stołkach, ale czy naprawdę teraz nie ma nic ważniejszego? Tylko zabezpieczenie swoich ludzi w terenie?
A może zróbmy referendum w tej sprawie? Dodając przy okazji pytanie o wprowadzenie dwukadencyjności w sejmie? Może warto przewietrzyć ławy poselskie? PL2050 pewnością poprze taki projekt, prawda?
WKK od dłuższego już czasu prawie codziennie organizuje konferencje prasowe. Wypowiada się na każdy temat w kompetencjach wszystkich resortów. Szkoda, że nie jest taki wylewny w opowieściach np. o Funduszu Kościelnym – sam podjął się kierowania tym zespołem, a zdaje się, że tam nic kompletnie się nie dzieje. Nie ma czasu?