Kodeks wyborczy

Trwają prace nad zmianą kodeksu wyborczego. W roku wyborczym, ustawa chybcikiem przepchnięta przez sejm, wprowadzająca zmiany korzystne dla siebie i ograniczające szanse na zwycięstwo partiom opozycji demokratycznej.
Cóż, patrząc na kalendarz – uchwalenie tej ustawy w konstytucyjnym terminie jest mało prawdopodobne, Senat na pewno się do tego nie przyłoży. Na co więc liczy PiS? Zaprzyjaźniony TK Przyłębskiej (lub Święczkowskiego czy Piotrowicza ew.Pawłowicz?) ma im przyklepać, że wszystko jest w porządku i mimo wszystko zgodnie z Konstytucją? Przeprowadzą wybory, Sąd Najwyższy z Manowską na czele zatwierdzi i żyje się dalej? Tylko skąd wziąć pieniądze? Na UE bym w takim układzie nie liczyła.

Przy okazji jednak chciałabym włożyć kij w mrowisko i poruszyć temat głosowania za granicami kraju. To też jest w projekcie PiSowskim: brak głosowania korespondencyjnego, głosować mogą tylko osoby z ważnym dowodem osobistym. Oczywiście tu również chodzi o ograniczenie liczby głosów na opozycję, “zagranica” w ostatnich latach nie głosowała na PiS, więc z punktu widzenia tej władzy – lepiej odciąć ich od urn wyborczych.

Tu jednak mam od wielu lat poważne wątpliwości. Myśląc o Polonii – jakoś tak mam przed sobą  obrazek Chicago, potomków przedwojennych górali w strojach ludowych, tańczących poleczkę iśpiewających”Góralu, czy ci nie żal…”. A poza tym – nie mówiących po polsku i nie planujących wracać do kraju przodków. Tak, wiem, że to obecnie obraz zupełnie fałszywy i nie mający odzwierciedlenia w rzeczywistości, ale jakoś mi się utrwalił. Nie wiem, czy oni wszyscy te mają prawo do głosowania? Moi znajomi, którzy w latach osiemdziesiątych wyjechali do Niemiec także? Ich dzieci najczęściej tez już albo wcale albo bardzo słabo mówią po polsku i nie sądzę, że czują się Polakami.
Na pewno zupełnie osobną grupą są ci, którzy wyjechali z kraju po naszym wejściu do UE. Ta grupa jest całkiem spora, szczególnie w Wielkiej Brytanii. Też mam tu sporo znajomych. Wielu urządziło się już na obczyźnie, szanse, że wrócą kiedyś do kraju są minimalne. Choć akurat oni mogą mieć oprócz paszportów także dowody osobiste i to ważne, więc będą mogli głosować. I to raczej nie na PiS.

Zabranie im wszystkim czynnego prawa wyborczego z pewnością jeszcze bardziej osłabi więź z ojczyzną. Skoro Polska nie pozwala nie uważa ich za swoich pełnoprawnych obywateli, dlaczego mają się nimi czuć? I już na pewno nie spełnią wizji Morawieckiego: tłumy Polaków wsiadających na prom elektryczny i wracających do kraju.

A jednak mimo wszystko coś mnie tu uwiera. Dlaczego ludzie, którzy swoje życie związali z innym krajem, tam płacą podatki, mają decydować o tym, jakie podatki mam płacić ja? Może narażę się wielu ludziom, także znajomym i to nie tylko wirtualnie, ale naprawdę mam tu wątpliwości. Wybory do parlamentu to nie sentymentalny, odświętny akt pokazania, że jestem obywatelem Polski, ale przede wszystkim wybór ludzi, od których zależy nasze codzienne życie tu w kraju. To my ponosimy skutki tego, jakie prawo obowiązuje, jakie płacimy podatki i jak są one wydawane.
Może więc dobrym rozwiązaniem na głosowanie w obwodach zagranicznych byłoby pokazanie choć jednego PIT-u z okresu ostatnich np.10 lat? Przynajmniej jeśli chodzi o wybory do sejmu. Wybory prezydenckie zostawiłabym bez zmian.

 

13 komentarzy do “Kodeks wyborczy”

  1. W kwestii Polonii mam trochę inne zdanie. Wybory decydują nie tylko o polskiej gospodarce, ale przede wszystkim o tym, jakie będzie jej miejsce i pozycja w Europie. Ci, którzy wyjechali, zostawili tu krewnych, czasem najbliższych i mają prawo (póki im się go nie odbierze) zadbać o to chociażby, żeby wybrać tych, którzy są prounijni. Poza tym wcale nie jestem taka pewna, że kiedyś nie wrócą, ale to dłuższy temat.
    Jeśli idzie o samą dostępność do lokali wyborczych, to od lat istnieje problem ludzi niepełnosprawnych, do których i ja powoli zaczynam się zaliczać, a czego żadne ugrupowanie zdaje się nie dostrzegać. Mój lokal wyborczy jest blisko, nie potrzebuję podwózki 😉 natomiast pokonanie czegoś w rodzaju Schodów Hiszpańskich 🙂 już mnie przeraża. Lokal znajduje się w poniemieckim, pięknym skądinąd budynku, gdzie teraz mieści się szkoła i prowadzą do niej efektowne schody zewnętrzne bez poręczy, a potem schody wewnętrzne. Kiedyś tego nawet nie zauważałam, ale dziś…:) Podsumowując, nie mam pewności, czy w ogóle wezmę udział w wyborach. Ratunkiem dla mnie byłyby wybory przez internet. Obawiam się, a właściwie to wiem, że nie ja sama jestem w takiej sytuacji. O starszych ludzi w miastach nikt się nie troszczy. A szkoda. Głosów szkoda.

    1. Wiesz, ja zdaję sobie sprawę, że ten obraz polonijnych wnuków przedwojennych górali jakoś tak wykrzywia moje spojrzenie. Oczywiście, masz rację, że parlament decyduje nie tylko o podatkach, ale o całokształcie. Choć nie jestem pewna, czy na przykład córka znajomych żyjąca od kilkunastu lat w Norwegii i mająca dobrą opiekę lekarską, będzie szukać partii, która ochronę zdrowia wciągnie na sztandary. Wiesz, jak to jest – kogo nie boli, temu powoli…

  2. Za granica, w Europie, mieszkam od ponad 30 lat, mieszkam tu na stale, na zawsze, nigdy nie biore udzialu w zadnych polskich wyborach, gdyz uwazam, ze nie powinnam brac w nich udzialu z uwagi na moja nieobecnosc w kraju, polska polityka interesuje sie bardzo i znam wszystkie biezace polskie problemy, nasze cale rodziny mieszkaja w Polsce, do niedawna bywalismy w Polsce czesto i mimo tej bliskosci ze wszystkim, co dotyczy Polski nie bierzemy udzialu w zadnych wyborach, ALE jest masa ludzi, ktorzy czasowo pracuja za granica i w planach maja powrot do Polski, czy to, ze nie ma ich w kraju 2, 3 czy 5 lat powinno ich dyskwalifikowac?

    1. Podoba mi się Twoja postawa. I masz rację – ci, którzy są od kilku lat za granicą, powinni mieć prawo głosowania. Może kiedyś wrócą? Dlatego rzuciłam pomysł z PIT-em.

  3. Wiecie, pytanie czy nie wróci większość. Tyle że na emeryturę. Bo koszty życia niższe, bo chałupa po dziadku.

  4. Powiedzmy sobie szczerze to nie będzie miało wielkiego znaczenia. Oczywiście wiara PiSu w wundewaffe jest silna jak to zwykle w konających reżimach. Ale więcej dla opozycji zrobi te 25% realnej inflacji albo 100% podwyżek za ogrzewanie niż dla PiSu te parę tysięcy extra komisji. Dalej twierdzę że należy obserwować Ziobrę. Pójście z PiSem do wyborów to jego polityczny koniec. On musi uderzyć.

    1. Musi uderzyć niezależnie od wszystkiego. Inaczej zostanie zmielony między PiSem a KWiNem. Pytanie, czy ma czym.

    2. Trochę kłopotliwe to będzie, gdyż opozycja będzie musiała zaangażować więcej osób do pilnowania wyborów.
      Jeśli chodzi o Ziobrę – to faktycznie on jest niebezpieczny dla PiS, ma jakieś porządne haki. Jednak nie sądzę, że pójdzie sam na swojej liście. Raczej będzie próbował jak najbardziej zdominować listy PiS. Może Kaczyński będzie musiał się zgodzić na listę koalicyjną a nie partyjną? To będzie miało znaczący wpływ na podział dotacji.

      1. Ale po co PiS ma się na coś zgadzać. Ziobro jest im potrzebny wyłącznie w sytuacji, gdy jakieś 0,5% więcej decydowałoby o utrzymaniu władzy. Na to się nie zanosi. Opozycja raczej bezpiecznie wygra. Jest jeszcze niezbyt miła opcja, że języczkiem u wagi okaże się Konfederacja, ale wtedy też Ziobro nie będzie potrzebny. No to lepiej go wywalić, żeby sczezł w planktonie. W sumie chyba jego jedyna szansa to to, że w ciągu paru miesięcy demencja Kaczyńskiego tak się nasili, że stanie się niemożliwa do ukrycia, w ten pożar w bordelu, jaki wtedy nastąpi, Ziobro mógłby się jakoś wstrzelić.

          1. Ale jakie haki, że ktoś coś ukradł albo ma kochankę? Kogo to w elektoracie ruszy.

            1. Kochankę? Nie, to nie zrobi wrażenia. Podejrzewam jednak, że prokuratura może mieć w zapasie różne sprawy karne, które nagle ożyją.

Skomentuj marzatela Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

%d